JESZCZE DO NIEDAWNA W GABINETACH MEDYCYNY ESTETYCZNEJ NIE ZASTANAWIANO
SIĘ ZA BARDZO NAD ANATOMIĄ TWARZY, PONIEWAŻ DOTYCZĄCE JEJ ZABIEGI
BYŁY MAŁO INWAZYJNE I OGRANICZAŁY SIĘ W ZASADZIE DO SKÓRY. ANI
PACJENT ANI OSOBA WYKONUJĄCA ZABIEG NIE MUSIAŁ MIEĆ ŚWIADOMOŚCI,
JAK SKOMPLIKOWANA, MOCNO UNACZYNIONA I UNERWIONA JEST TO OKOLICA. ODKĄD
JEDNAK ZABIEGI INGERUJĄ W CORAZ GŁĘBSZE WARSTWY TWARZY, TAKA
ŚWIADOMOŚĆ JEST NIEODZOWNA, BO TWARZ TO JEDEN Z NAJTRUDNIEJSZYCH
REJONÓW CIAŁA, MIMO STOSUNKOWO NIEDUŻEJ POWIERZCHNI.
Każdy mięsień, każda tkanka, jest strukturą żywą i musi być
odżywiona i unerwiona. Do każdej komórki musi dotrzeć tlen, i muszą
zostać z niej usunięte metabolity.
Nerwy wychodzą z mózgu i biegną obwodowo do różnych części
ciała. Dwa najważniejsze nerwy unerwiające twarz to nerw twarzowy i
nerw trójdzielny. Są one w bardzo mocno rozgałęzione, tworząc
prawie cieniutką pajęczynkę. Inaczej jest z tętnicami. Krew
tętnicza zasilająca twarz wychodzi z serca i dociera do mózgu
tętnicami szyjnymi. To duże naczynia, bo sam mózg, który zużywa ok.
20 proc. tlenu przyswajanego przez organizm, jest bardzo mocno
unaczyniony. Tętnice szyjne w okolicach żuchwy się rozgałęziają,
dzielą na mniejsze, choć wciąż jeszcze relatywnie duże i ważne.
Efekt jest taki, że jeśli uszkodzimy tętnicę np. w okolicy nosa, to
możemy odciąć dopływ krwi do organów, będących powyżej i
różnych struktur wewnątrz twarzy.
Stale podkreślam fakt, że wiele współczesnych zabiegów medycyny
estetycznej oddziałuje nie tylko na skórę, ale znacznie głębiej. W
tym kontekście niepokojący jest fakt, że wiele osób coraz odważniej
i chętniej wykonuje zabiegi z tej dziedziny nie znają dość dobrze
anatomii twarzy. Ich wiedza sprowadza się głównie do budowy skóry.
To niestety za mało. Dodatkowo, gdy dojdzie do powikłań często
konieczna jest interwencja lekarska i leki na receptę.
Powikłania wynikają często z uszkodzenia struktur twarzy.
Najczęściej dochodzi do uszkodzeń naczyń krwionośnych i nerwów.
Uszkodzenia naczyń są z reguły mało problematyczne, bo ich efektem
jest krwiak, który po paru dniach znika. Gorzej, gdy dochodzi do
zatkania tętnic, co może spowodować martwicę tkanek. Ale już
szkodzenie nerwów, np. igłą podczas iniekcji, może wywołać
zaburzenia czucia, dolegliwości bólowe (neuralgię), a czasem problem
z ruchomością. Zaburzenia nie muszą wynikać bezpośrednio z
przekłucia nerwu czy naczynka, ale także z ucisku na nie. Jeśli w
okolicę podano zbyt wiele preparatu, np. kwasu hialuronowego, to może
on powodować ucisk, zmniejszając przepływ krwi w naczynku lub
wpływając na nerw w taki sam sposób, jak sami to robimy, gdy np. zbyt
długo opieramy się łokciem o stół i w efekcie doprowadzamy do
zaburzeń czucia w małym i połowie średniego palca.
Zdjęcia unaczynionej i unerwionej twarzy doskonale obrazują, że nie
ma na niej bezpiecznego miejsca. Wielokrotnie już pisałam o przypadku,
który teoretycznie nie miał prawa się zdarzyć, gdy pacjentce
uszkodzono naczynie kaniulą, lub o bolesności pod oczami po podaniu
kwasu hialuronowego, która utrzymywała się przez kilka tygodni.
Neuralgie są stosunkowo częste i moim zdaniem lekceważone, a są dla
pacjenta uciążliwe, bo bolesne. Co robić w przypadku tego typu
uszkodzeń?